Inne blogi Kyoko Mizuki

piątek, 16 października 2015

Rozdział 14. Labirynt czasoprzestrzenny cz. 2

 - Widocznie, chyba muszę was wziąć na poważnie, bo zaczynacie mnie już powoli denerwować. - Odparł i uwolnił swój miecz z techniki. - Może najpierw się wam przedstawię. Nazywam się Kūki (powietrze), jeden z legendarnych braci 4 żywiołów, a wy właśnie wywołaliście huragan. - Po tych słowach mężczyzna, który był przed chwilą oazą spokoju, uniósł teraz rozgniewany swoją katanę w górę i nagle wokół niej zaczął się zbierać wiatr. Przypominało to tornado, którym środkiem była katana. Po chwili mężczyzna spojrzał na zdezorientowaną czwórkę i szybkim ruchem wskazał na nich mieczem, z którego nagle oderwało się tornado i z zawrotną prędkością zaczęło zmierzać w ich stronę.
 - Yuki! - Krzyknął Itachi podchodząc do ogoniastego bruneta.
 - Hai! - Odkrzyknęła w jednej chwili pojawiając się przy różowowłosej i w ostatniej chwili uaktywnili swoje sussano przepoławiając atak na małe kawałeczki różową i czerwoną kataną. Dzieciaki odetchnęły mimowolnie z ulgą. Jednakże nie mogły długo odpocząć, ponieważ mężczyzna zaczął szybko napierać na różowe sussano dziewczyny biorąc je za słabszy cel. I miał rację, ponieważ technika zostałaby przerwana, gdyby nie ratunek sassuno Itachiego. Wściekły oddalił się na parę metrów i stanął nieruchomo. To dało natomiast szansę na podwójny atak Uchihów podczas, gdy dzieciaki stały z tyłu. A raczej Luna tylko stała przed Rinem w pozycji bojowej podczas, gdy on w siadzie skrzyżnym zaczął gromadzić ogromne pokłady chakry. Widocznie białowłosy to zauważył ponieważ odepchnął bez najmniejszego problemu i zaczął biec w stronę chłopaka, jednakże drogę zagrodziła mu różowowłosa. Mężczyzna mimowolnie się zaśmiał. Widać było iż nie beże ją za godnego przeciwnika.
 - Z drogi dziewczynko, jeśli nie chcesz dostać. - Odparł z uśmieszkiem. Na te słowa dziewczynka mimowolnie się zaśmiała i wystawiła dłoń w stronę lisa. Nagle poczuł jakby jego energia mimowolnie zaczęła wyciekać z niego. Spojrzał niedowierzająco na czarnooką, która z chytrym uśmieszkiem wpatrywała się na niego triumfalnie. Nagle zza jego pleców wyłoniło się rodzeństwo Uchiha i trącili w niego kulami ognia.
 - Idioci ... - Westchnął Rin, kiedy Kūki zaczął wchłaniać ich technikę i trącił nią w nich ze zdwojoną mocą. - ... wiatr tylko zdwaja siłę ognia ... - Odparł i wstał. Nagle z jego pleców zaczęły wystawać skrzydła owada. Wpiął się w górę i w ułamku sekundy cisnął w zamaskowanego mężczyznę kulą biju. I nagle przyjął formę 9-ogoniastego, a zza jego pleców pojawił się zaginiony Sasuke, który uaktywnił swoje fioletowe sussano, które połączyło się z postacią lisa, tworząc mu przy tym zbroję.
 - Czas na kontratak. - Zaśmiali się razem.
 - Czy tylko mi się wydaje, że są jak dwie krople wody? - Szepnęła brunetka do Itachiego. Natomiast brunet lekko się na tę myśl zaśmiał. Natomiast różowowłosa nie dawało za wygraną i wchłaniała coraz więcej jego energii.
,, - Nie tak dużo dziecko, bo przeciążysz swoje małe ciałko. - Odezwał się głos stojący za różowowłosą dziewczynką.
 - W takim razie teraz ty zbieraj tą chakrę. - Zaśmiała się lekko zmęczona.
 - Jak sobie życzysz. - Odparł z szelmowskim uśmieszkiem, gdy dziewczynka położyła się na jego wielkiej dłoni. 
 - Tylko pamiętaj kto jest naszym wrogiem ... - Odparła i zasnęła swobodnie nie przejmując się, tym, że w każdym momencie mógł ją zabić. Tylko ona wiedziała bardzo dobrze, że tego nie zrobi." Nagle Itachi zauważył, że chakra różowowłosej diametralnie się zwiększyła i na dodatek już w ogóle nie przypominała tej, którą przed chwilą dysponowała, jednakże to nie wszystko jej oczy zwęziły się jak u kota i przybrały kolor czerwony.
 - Idiotka ... - Szepnął Rin widząc, że jego siostra znowu pozostawiła całą sprawę w rękach tego skurwiela. Jednakże nie mógł się nią zbytnio teraz przejmować ponieważ wciąż musiał odpierać ataki przeciwnika i atakować go, gdy tylko opuścił gardę. Mimo, że Luna wyssała już dużą część jego energii, wciąż był zbyt potężny dla całej rodziny Uchiha. Jednakże białowłosy nagle przystanął i spojrzał na dziewczynę. Widocznie również wyczuł w niej niebezpieczeństwo ponieważ przeciął swoją kataną powietrze wywołując bardzo silne podmuchy wiatru zmierzające w jej stronę, ale ona widocznie się tym nie przejęła i jednym machnięciem ręki odbiła atak w bok, co spowodowało przecięcie jednego z posągów znajdujących się przy wyjściu. Nagle zaczęła się diabelsko śmiać i podniosła spuszczoną głowę ukazując wszystkim swoje krwiste oczy.
 - Zabawa skończona! - Odparła z szelmowskim uśmieszkiem.

***
Śpiąc smacznie na miękkim łożu obudziło ją nagły hałas i odgłosy czyjejś krzątaniny. Niechętnie otwarła jedno oko i ujrzała blond czuprynę próbującą otworzyć drzwi. Łzy mimowolnie napłynęły jej do oczu, a więc miała rację! Wycierając łzy przeniosła się do pozycji siedzącej. Blondyn słysząc poruszenie za sobą odwrócił się z wielkim uśmieszkiem n ustach.
 - Przepraszam nie chciałem cię obudzić. - Zaśmiał się lekko. Zielonooka pozwolił łzą płynąć i rzuciła się przytulić przyjaciela.
 - Ty naprawdę żyjesz! - Wydukała przed łzy podczas, gdy chłopak spochmurniał.
 - Jakimś cudem tak ... ale teraz trzeba się jak najszybciej wydostać stąd i ruszyć przekazać wiosce, że Madara zebrał wszystkie biju. - Westchnął i zaczął znowu walić w drzwi. I w tym momencie dziewczyna się zorientowała, że ma wyłączony przypływ chakry.
 - Nic tym nie wskórasz. Próbowałam już wiele razy ... - Westchnęła i postanowiła rozluźnić sytuację. - A jak tam w Konoha?
 - Cudownie! Zaręczyłem się z Hinatą i będziemy mieć dziecko! - Po raz kolejny obdarzył dziewczynę niezmiernie szczęśliwym uśmieszkiem.
 - Gratulacje! - Krzyknęła szczęśliwa faktem, iż chłopak w końcu się odważył się na taki krok, a co jeszcze lepsze spodziewają się dziecka. I teraz to ona spochmurniała. Nie wiedzieć czemu przypomniał się jej Sasuke. Dobrze widziała, że nie może się niczego specjalnego po nim spodziewać, a jednak, po tych wszystkich latach wciąż coś do niego czuła. Jednakże tym razem postanowiła, że mu o tym nie powie. Nie ma zamiaru znowu się ośmieszać. Pasują jej ich obecne relacje i nie chce ich zmieniać. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Jaki kulturalny ...
 - Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale Haruno Sakura musi ze mną iść. - Odparła brunetka opierając się o drzwi.
 - Nie ma ...
 - Wystarczy Naruto. Nie ma sensu się upierać. Nawet, gdybym się im przeciwstawiła, to i tak prędzej czy później by mnie wzięli, więc poczekaj tu chwilę. Zaraz wrócę. - Odparła posyłając mu smutny uśmieszek. Mówiąc szczerze, nie była pewna nawet, czy przeżyje to co ją czeka. Ale nie pokazując tego po sobie ruszyła posłusznie za brunetką.
 - Nie martw się przeżyjesz. Nie zamierzam zmieniać twojej przeszłości, nawet jeżeli te dzieciaki mnie wkurzają ... - Odparła obojętnie. Pięknie! Nie wiedzieć czemu ta dziewczyna znała jej przyszłość. Jednakże powiedziała coś istotnego! Będzie miała dzieci! Czyli nie umrze w samotności, żałując, że w nikim innym się nie zakochała. Czyli istnieje jakaś szansa na szczęśliwy koniec jej podróży. - Przynajmniej na pewno nie ja zamierzam ją zmienić ... - I nagle wszystkie jej wizje o przyszłości pękły niczym bańka mydlana ...
 - No w końcu! - Odezwał się dobrze jej znany głos Madary. Stał tak przed drzwiami do których zapewne miała za chwilę wejść. - Zapraszam drogie panie. - Odparł otwierając drzwi  wpuszczając je do środka, sam natomiast wszedł ostatni i zamknął szczelnie drzwi upewniając się, że nieproszony gość wejdzie przez nie. Jednakże niezbyt ją to interesowało uwagę jej zwróciła potężna drewniana rzeźba stojąca w pomieszczeniu z otwartymi dziesięcioma oczami i próbująca się wydostać z potężnych łańcuchów za wszelką cenę. Przez chwilę zrobiło jej się żal, jednakże widząc wielki stół, do którego można przykuć czyjeś kończyny. Szybko zapomniała dzięki temu o bestii i zaczęła się modlić, aby nic złego się jej nie przydarzyło i dożyła spokojnej starości. Zabawne jest jednak się modlić, aby nic złego ci się nie stało, kiedy jesteś przytrzymywany w kryjówce wroga, który cie prowadzi do stołu, przy którym może torturować do woli.
 - Kładź się grzecznie. - Odparła spokojnie brunetka bacznie obserwując każdy krok zielonookiej, która posłusznie wykonała polecenie. Oczywiście jak się spodziewała, zabójczyni przymięła ją szczelnie do mebla. Po ukończeniu czynności stanęła wraz z Madarą po przeciwnych stronach stołu i wymienili spojrzenia.
 - Zaczynamy technikę pieczętowania. - Odparł mężczyzna.

***
Dziewczynka zaczęła z zawrotną szybkością atakować mężczyznę, wyrządzając mu głębokie rany i duże siniaki. Białowłosy jednak nie dawał za wygraną i również odbierał jej ataki, jednakże z znacznie mniejszym skutkiem niż dziewczyna. Nagle skumulował większość swojej pozostałej chakry w prawej dłoni i już miał nią uderzyć różowowłosą, jednakże ta w odpowiednim momencie znikła i pojawiła się za nim.
 - To już chyba nie będzie ci potrzebne. - Odparła, po czym bez jakiegoś wielkiego wysiłku złamała mu rękę. Mężczyzna nie dowierzając spojrzał na dziecko. Jednakże nie mógł tego na długo zrobić, ponieważ ta znowu znikła i coś przygniotło z niewyobrażalną siłą do ziemi. Dziewczynka spojrzała na niego triumfalnie i zaczęła mu łamać resztę kończyn, a kiedy skończyła wyrwała mu z ręki katanę wstała i odwróciła się do stojących towarzyszy i podbiegła do brata, a raczej lisa w fioletowej zbroi. Stojąc przed nim wystawiła rękę, w której trzymała miecz przed siebie i odparła obojętnie. - Twoja kolej Kurama. Po złamaniu tego powinniśmy móc iść dalej. - Lis ostrożnie wziął broń i zgniótł ją jednym ruchem dłoni/łapy na małe kawałeczki, co spowodowało, że ogromne wrota nagle się otworzyły. Bruneci widząc to wyłączyli technikę i dołączyli do Itachiego oraz Yuki, którzy bacznie obserwowali ruchy dziewczynki. Kociouszy widząc to odwrócił się w stronę siostry i odparł lodowatym głosem.
 - Możesz już jej przekazać, że po wszystkim i ma wrócić. - Różowowłosa lekko się uśmiechnęła na te słowa.
 - Jak zawsze miło z tobą gadać. - Słysząc to chłopiec tylko prychnął i szybkim ruchem złapał mdlejącą siostrę.
 - Nie powinnaś go wzywać ... dalibyśmy radę nawet i bez jego pomocy. - Szepnął prawie niesłyszalnie i wziął ją na barana, po czym ruszył w stronę drużyny, która czekała na nich przed wyjściem.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział trochę krótkawy i dość szybko go pokonali, ale musiałam się streszczać z akcją, jeśli chcę wszystko napisać według planu.

Rozdział 13. Labirynt czasoprzestrzenny cz. 1

Szli przez dłuższy czas w ciszy za małym brunetem, który co jakiś czas węszył i nadsłuchiwał swoimi kocimi uszami. Nikt z całej 4 nie ośmielił się nawet odezwać po tym co się niedawno wydarzyło. Wszyscy byli zbyt wstrząśnięci, aby zadać jakiekolwiek pytanie. No właśnie wszyscy oprócz małej Luny, która już dawno przywykła do tej techniki brata. Jednakże obawiała się, że po odkryciu tego mogą się pojawić pewne komplikacje, o których nawet nie wolała myśleć. W pewnym momencie chłopak gwałtownie przystanął i naprężył wszystkie mięśnie.
 - Mam dla was dobrą i złą wiadomość, którą wolicie najpierw usłyszeć? - Spytał się z lekkim przerażeniem w głosie nawet się do nich nie odwracając.
 - Dobrą. - Odparła bez wahania różowołosa.
 - Znalazłem prawdopodobnie wyjście z tego kamiennego labiryntu. - Odparł z wymuszonym uśmiechem odwracając się w stronę towarzyszy.
 - No dobrze, a ta zła wiadomość? - Spytała zaciekawiona Yuki.
 - Pilnuje go bardzo potężny przeciwnik. - Westchnął na te słowa.
 - Jak daleko się znajduje? - Spytał się poważniej Itachi.
 - Zaraz za tym zakrętem. - Odparł wskazując palcem w lewy zakręt. Wszyscy spojrzeli na siebie zdziwieni, że jeszcze się nie pojawił, ale szybko doszli do wniosku, że nie będzie nimi zbytnio zainteresowany, do póki do niego nie podejdą, a raczej tego co strzeże. Kiwnęli porozumiewawczo głowami i ruszyli w stronę zakrętu, który przesądzi o ich dalszym życiu. Po chwili ukazał im się ogromny człowiek z lisią maską na twarzy, ubrany był w czarny płaszcz zasłaniający prawie całe jego ciało, prócz jego bosych stóp i skrawków szarych spodni wystających spod płaszcza. Włosy miał zaś koloru białego spięte w wysokiego kucyka. W sumie z wyglądu niczym nie przypominał potwora, o którym mówiła zabójczyni. Gdy tylko zauważył nadchodzącą drużynę wstał z pozycji klęczącej i poczekał cierpliwie, aż podejdą wystarczająco blisko. Stali tak przez chwilę w milczeniu czując, że ,,potwór" się im bacznie przygląda.
 - Słucham. - Odparł krótko lodowatym głosem bez wzruszenia.
 - Chcielibyśmy przejść przez tą bramę. - Odparł takim samym tonem kociouszy.
 - Najpierw musicie mnie pokonać. - Odparł beznamiętnie strażnik bramy.
 - To akurat żadna nowość. - Westchnął chłopak. I rzucił w niego kunaiem, który odbił się w powietrzu tuż przed maską przeciwnika. - Ukryta broń? - Zaśmiał się lekko.
 - Nie lubię grać nie fer, więc specjalnie zniżę się do waszego poziomu, aby wyrównać szanse. - Odparł spokojnie i po tych słowach gwałtownie zaczął się kurczyć, przybierając w miarę ludzki wzrost. - Możecie mnie atakować kiedy tylko chcecie, w przeciwieństwie do jednego z moich braci nie obchodzicie mnie zbytnio, do puki mnie nie zaatakujecie i będziecie próbować przejść przez bramę. - Powiedział tym swoim przerażająco spokojnym głosem.
 - Wspaniale! Czyli masz braci. - Powiedziała z wymuszonym uśmiechem brunetka widocznie zirytowana faktem, iż została uwięziona w labiryncie, gdzie będzie musiała pokonać pana lisią maskę i jego braci. Po chwili aktywowała swojego sharingana i zaczęła błyskawicznie atakować białowłosego, którego nawet nie drasnęła, nie mówiąc już o tym, że nie mogła nawet z pomocą sharingana wykryć, ani tym bardziej wyczuć jego ukrytej broni. Po chwili odpuściła sobie samotnej walki z przeciwnikiem, więc ruszyła w stronę braci i dzieciaków, które z uwagą się przyglądały ruchom przeciwnika.
 - Potrzebny nam jest dobry i solidnie przemyślany plan. - Westchnął lekko najstarszy z rodzeństwa. Po tych słowach zaczęli spoglądać na siebie wyczekująco, aż ktoś wymyśli jakiś naprawdę skuteczny i dobry plan.
 - Sądząc po jego ruchach i wyglądzie jest to samuraj. Ma ukryty miecz, nie wiadomo jakiej długości, co zdecydowanie utrudnia nam zadanie ... - Zaczęła na głos analizować przeciwnika różowowłosa. - ... sądzę, że jest to jego ostateczna broń, którą posiada. - Powiedziała pewnie. Ale ta informacja w żadnym wypadku nie pocieszyła bohaterów. Mięli przed sobą potężnego przeciwnika, który posiadał miecz nieznanej nam długości, a żeby było śmieszniej Uchiha nawet za pomocą sharingana nie potrafili określić jego rozmiaru.
 - Ma ktoś jakiś plan? - Spytał spokojnie kociouszy.
 - Na początek wypadałoby zobaczyć z czym się mierzymy. - Odparła spokojnie różowowłosa i zaczęła wykonywać pieczęć. - TECHNIKA PRZYWOŁANIA! - Krzyknęła i z kłębi dymu wyłonił się krwawoczerwony miecz.  - A w tym pomoże nam to cacuszko. - Zaśmiała się lekko dziewczynka mierząc przy tym przeciwnika morderczym wzrokiem. - Potrzebuję kogoś kto zajmie go do puki nie przedostanę się do jego rękojeści. - Odparła porozumiewawczo spoglądając na najstarszego z Uchihów wiedząc o jego technice iluzji. Zaś on tylko jej skinął i ruszył w stronę przeciwnika.
 - Na mój znak ... - odparł cicho i aktywował technikę w mgnieniu oka - ... teraz! - Krzyknął i w tym samym czasie mała dziewczynka znalazła się w zawrotnej prędkości przy dłoniach lisa.
 - Wchłoń mą krew ... - szepnęła i ugryzła się w palec, tak mocno, że po chwili zaczął obficie krwawić i rozmazała ją na całej długości czerwonego miecza - ... i ukaż mi to co ukryte! - Krzyknęła i zaczęła biec wzdłuż długości miecza przeciwnika, zostawiając na nim czerwoną obwódkę, która powoli rozprzestrzeniała się na całą grubość miecza, a gdy tylko skończyła ukazał się im długa (ok metr 80) krwista katana. I w tym samym momencie, kiedy dziewczyna odskoczyła do drużyny, przeciwnik się uwolnił wyraźnie zdenerwowany faktem odkrycia jego miecza.
 - Widocznie, chyba muszę was wziąć na poważnie, bo zaczynacie mnie już powoli denerwować. - Odparł i uwolnił swój miecz z techniki. - Może najpierw się wam przedstawię. Nazywam się Kūki (powietrze), jeden z legendarnych braci 4 żywiołów, a wy właśnie wywołaliście huragan.

***
Po uwięzieniu rodziny Uchihów w swojej ulubionej technice, zaczęła szybkim krokiem wracać w stronę kryjówki. Jeśli się pospieszy, szybciej zakończą technikę i będzie mogła w spokoju otrzymać należytą wypłatę. Jednakże kiedy znalazła się w jej środku wyczuła wyraźnie, że Tobi zaczął kończyć swój rytuał, może to i nawet dla niej lepiej. Powolnym krokiem weszła do sali, gdzie znajdował się wielki drewniany pojemnik, w którym zostały umieszczone już 8 besti, a za chwilę będzie ich, już w komplecie 9.
 - Pozbyłaś się intruzów? - Spytał spokojnie.
 - Taaa ... - odparła masując się po karku - uwięziłam ich w moim labiryncie. Nie mają praktycznie, żadnych szans na wydostanie się z niego. - Odparła pewna swojej techniki.
 - I bardzo dobrze, a teraz pomóż mi skończyć tą robotę. - Oparł oschle, widocznie zdenerwowany tak długim czasem wchłaniania 9-ogoniastego. Brunetka westchnęła i wskoczyła na odpowiednie miejsce i zaczęła kończyć technikę.

***
Tym czasem różowowłosa właśnie zaczęła powoli odzyskiwać przytomność i otwierać oczy, gdy przed nimi miała rozmazany błękitny kolor. Jednakże z czasem zaczął on przybierać kształt oczu.
 - No wreszcie. - Odezwał się właściciel, a właściwie to właścicielka oczu. - Wiesz jak ty głęboko śpisz? - Jęknęła dziewczyny odsuwając się tak, aby Haruno mogła ją widzieć w całej okazałości.
 - Czego chcesz? - Syknęła zielonooka prostując się.
 - Nic szczególnego. - Powiedziała i podniosła zza pleców ciało nieprzytomnego Naruto, co całkowicie zamurowało dziewczynę.
 - Czy on ... - Zdołała tylko wyszeptać prawie niesłyszalnie różowowłosa.
 - Żyje ... chyba ... prawie ... - zaczęła się cały czas poprawiać brunetka - w każdym razie, jeszcze, ale ledwo dycha. Przed chwilą został z niego wyciągnięty Kyuubi, więc jak się nie pospieszysz to zginie. - Westchnęła lekko błękitnooka rzucając chłopaka pod nogi Haruno, która odruchowo uaktywniła swoją chakrę i zaczęła leczyć blondyna. Podczas, gdy zabójczyni usiadła na przeciwko niej i z uwagą patrzyła się na poczynania dziewczyny. Jednakże widząc, że zielonooka niezbyt sobie radzi w końcu jęknęła. - Nie tak. W taki sposób go nigdy nie uratujesz.
 - A masz jakiś inny pomysł?! - Fuknęła zła dziewczyna.
 - Mam. - Odparła krótko brunetka.
 - A tak w ogóle to niby czemu mu pomagasz? - Spytała badawczo spoglądając na wroga, próbując rozszyfrować myśli brunetki.
 - Powiedzmy, że mam w tym mały interes. - Westchnęła dziewczyna. - A teraz przejdźmy do rzeczy. - Powiedziała lekko się podnosząc i wskazała palcem na kratkę piersiową zdziwionej Sakury. - Wisiorek, który wisi na twojej szyi może ci w duży sposób pomóc. - Po tych słowach różowowłosa ostrożnie wyciągnęła błękitne serduszko.
 - Skąd wiesz o nim? - Zadała kolejne pytanie mierząc wzrokiem dziewczynę.
 - Substancja znajdująca się w nim może przywrócić do życia świeżo umarłą osobę lub na skraju śmierci. - Odarła wskazując na nieprzytomnego Uzumakiego. - Wystarczy wlać mu KROPELKĘ do ust i po 24h powinien się obudzić, jednakże jeśli wlejesz więcej zamieni się w żywego zombie jak z horrorów, tyle że z jego siłą i charką, jaką posiada może być nieciekawie. - Zakończyła swój monolog.
 - Skąd pewność, że mnie nie oszukujesz?
 - To już zależy od ciebie, czy mi uwierzysz. - Odparła i położyła się na łóżku, robiąc dziewczynie więcej przestrzeni. Po krótkim namyśle zielonooka postanowiła, że nie ma co tracić i ostrożnie wlała przyjacielowi do ust kropelkę niebieskiego płynu. Ze smutnym wzrokiem spoglądała na bladą twarz Uzumakiego, która w ogóle się nie zmieniła.
 - Co zamierzacie teraz zrobić?
 - Cóż wkrótce się dowiesz ... - Odparła oglądając swoje paznokcie.
 - I tak niedługo się stąd uwolnię i wtedy mnie popamiętacie! - Krzyknęła pewna siebie mordując wzrokiem dziewczynę, która zachowywała się jakby była u siebie. A może i była?
 - O jakie to słodkie! Liczysz na swoich przyjaciół! - Zaśmiała się lekceważąco brunetka. - Wiesz coś ci powiem. Twoja kochana drużyna Akatsuki szuka cię teraz po lesie, jak jakaś banda szaleńców, przyjaciele z wioski są pewni, że jesteś na misji, a twoja kochana rodzinka Uchiha tkwi aktualnie w moim labiryncie i naprawdę wierzy w to, że się uwolnią i zdołają cię uratować! - Spojrzała triumfalnie na Haruno, która była zbyt oszołomiona i zła, żeby cokolwiek powiedzieć. - No cóż, ja sobie już pójdę, a ty sobie tu posiedź i nie próbuj żadnych sztuczek, bo inaczej to lwiątko cię rozszarpie na kawałki. - Odparła wykonując technikę przyzwania i z chmur wyłonił się małe, białe  i puchate lwiątko, które spoglądało z uwielbieniem na niebieskooką. - Pilnuj ją Leo. - Powiedziała czule głaskając zwierzaczka po główce. I po chwili wyszła z pomieszczenia, zostawiając dziewczynę samą ze zwierzaczkiem, które z cierpliwością przyglądało się różowowłosej, która skuliła się bezradna na łóżku i przyglądała się nieprzytomnemu Uzumakiemu.
 - Co ja teraz zrobię? - Spytała zasypiając od nadmiaru emocji, nie zauważając nawet, że zabójczyni zablokowała jej tak dopływ chakry, aby nie mogła jej używać.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Powróciłam! Pechowa 13 po raz kolejny! xD Rozdział jak dla mnie wyszedł taki sobie, ale jakoś nie mogłam więcej wydusić