Inne blogi Kyoko Mizuki

piątek, 16 października 2015

Rozdział 14. Labirynt czasoprzestrzenny cz. 2

 - Widocznie, chyba muszę was wziąć na poważnie, bo zaczynacie mnie już powoli denerwować. - Odparł i uwolnił swój miecz z techniki. - Może najpierw się wam przedstawię. Nazywam się Kūki (powietrze), jeden z legendarnych braci 4 żywiołów, a wy właśnie wywołaliście huragan. - Po tych słowach mężczyzna, który był przed chwilą oazą spokoju, uniósł teraz rozgniewany swoją katanę w górę i nagle wokół niej zaczął się zbierać wiatr. Przypominało to tornado, którym środkiem była katana. Po chwili mężczyzna spojrzał na zdezorientowaną czwórkę i szybkim ruchem wskazał na nich mieczem, z którego nagle oderwało się tornado i z zawrotną prędkością zaczęło zmierzać w ich stronę.
 - Yuki! - Krzyknął Itachi podchodząc do ogoniastego bruneta.
 - Hai! - Odkrzyknęła w jednej chwili pojawiając się przy różowowłosej i w ostatniej chwili uaktywnili swoje sussano przepoławiając atak na małe kawałeczki różową i czerwoną kataną. Dzieciaki odetchnęły mimowolnie z ulgą. Jednakże nie mogły długo odpocząć, ponieważ mężczyzna zaczął szybko napierać na różowe sussano dziewczyny biorąc je za słabszy cel. I miał rację, ponieważ technika zostałaby przerwana, gdyby nie ratunek sassuno Itachiego. Wściekły oddalił się na parę metrów i stanął nieruchomo. To dało natomiast szansę na podwójny atak Uchihów podczas, gdy dzieciaki stały z tyłu. A raczej Luna tylko stała przed Rinem w pozycji bojowej podczas, gdy on w siadzie skrzyżnym zaczął gromadzić ogromne pokłady chakry. Widocznie białowłosy to zauważył ponieważ odepchnął bez najmniejszego problemu i zaczął biec w stronę chłopaka, jednakże drogę zagrodziła mu różowowłosa. Mężczyzna mimowolnie się zaśmiał. Widać było iż nie beże ją za godnego przeciwnika.
 - Z drogi dziewczynko, jeśli nie chcesz dostać. - Odparł z uśmieszkiem. Na te słowa dziewczynka mimowolnie się zaśmiała i wystawiła dłoń w stronę lisa. Nagle poczuł jakby jego energia mimowolnie zaczęła wyciekać z niego. Spojrzał niedowierzająco na czarnooką, która z chytrym uśmieszkiem wpatrywała się na niego triumfalnie. Nagle zza jego pleców wyłoniło się rodzeństwo Uchiha i trącili w niego kulami ognia.
 - Idioci ... - Westchnął Rin, kiedy Kūki zaczął wchłaniać ich technikę i trącił nią w nich ze zdwojoną mocą. - ... wiatr tylko zdwaja siłę ognia ... - Odparł i wstał. Nagle z jego pleców zaczęły wystawać skrzydła owada. Wpiął się w górę i w ułamku sekundy cisnął w zamaskowanego mężczyznę kulą biju. I nagle przyjął formę 9-ogoniastego, a zza jego pleców pojawił się zaginiony Sasuke, który uaktywnił swoje fioletowe sussano, które połączyło się z postacią lisa, tworząc mu przy tym zbroję.
 - Czas na kontratak. - Zaśmiali się razem.
 - Czy tylko mi się wydaje, że są jak dwie krople wody? - Szepnęła brunetka do Itachiego. Natomiast brunet lekko się na tę myśl zaśmiał. Natomiast różowowłosa nie dawało za wygraną i wchłaniała coraz więcej jego energii.
,, - Nie tak dużo dziecko, bo przeciążysz swoje małe ciałko. - Odezwał się głos stojący za różowowłosą dziewczynką.
 - W takim razie teraz ty zbieraj tą chakrę. - Zaśmiała się lekko zmęczona.
 - Jak sobie życzysz. - Odparł z szelmowskim uśmieszkiem, gdy dziewczynka położyła się na jego wielkiej dłoni. 
 - Tylko pamiętaj kto jest naszym wrogiem ... - Odparła i zasnęła swobodnie nie przejmując się, tym, że w każdym momencie mógł ją zabić. Tylko ona wiedziała bardzo dobrze, że tego nie zrobi." Nagle Itachi zauważył, że chakra różowowłosej diametralnie się zwiększyła i na dodatek już w ogóle nie przypominała tej, którą przed chwilą dysponowała, jednakże to nie wszystko jej oczy zwęziły się jak u kota i przybrały kolor czerwony.
 - Idiotka ... - Szepnął Rin widząc, że jego siostra znowu pozostawiła całą sprawę w rękach tego skurwiela. Jednakże nie mógł się nią zbytnio teraz przejmować ponieważ wciąż musiał odpierać ataki przeciwnika i atakować go, gdy tylko opuścił gardę. Mimo, że Luna wyssała już dużą część jego energii, wciąż był zbyt potężny dla całej rodziny Uchiha. Jednakże białowłosy nagle przystanął i spojrzał na dziewczynę. Widocznie również wyczuł w niej niebezpieczeństwo ponieważ przeciął swoją kataną powietrze wywołując bardzo silne podmuchy wiatru zmierzające w jej stronę, ale ona widocznie się tym nie przejęła i jednym machnięciem ręki odbiła atak w bok, co spowodowało przecięcie jednego z posągów znajdujących się przy wyjściu. Nagle zaczęła się diabelsko śmiać i podniosła spuszczoną głowę ukazując wszystkim swoje krwiste oczy.
 - Zabawa skończona! - Odparła z szelmowskim uśmieszkiem.

***
Śpiąc smacznie na miękkim łożu obudziło ją nagły hałas i odgłosy czyjejś krzątaniny. Niechętnie otwarła jedno oko i ujrzała blond czuprynę próbującą otworzyć drzwi. Łzy mimowolnie napłynęły jej do oczu, a więc miała rację! Wycierając łzy przeniosła się do pozycji siedzącej. Blondyn słysząc poruszenie za sobą odwrócił się z wielkim uśmieszkiem n ustach.
 - Przepraszam nie chciałem cię obudzić. - Zaśmiał się lekko. Zielonooka pozwolił łzą płynąć i rzuciła się przytulić przyjaciela.
 - Ty naprawdę żyjesz! - Wydukała przed łzy podczas, gdy chłopak spochmurniał.
 - Jakimś cudem tak ... ale teraz trzeba się jak najszybciej wydostać stąd i ruszyć przekazać wiosce, że Madara zebrał wszystkie biju. - Westchnął i zaczął znowu walić w drzwi. I w tym momencie dziewczyna się zorientowała, że ma wyłączony przypływ chakry.
 - Nic tym nie wskórasz. Próbowałam już wiele razy ... - Westchnęła i postanowiła rozluźnić sytuację. - A jak tam w Konoha?
 - Cudownie! Zaręczyłem się z Hinatą i będziemy mieć dziecko! - Po raz kolejny obdarzył dziewczynę niezmiernie szczęśliwym uśmieszkiem.
 - Gratulacje! - Krzyknęła szczęśliwa faktem, iż chłopak w końcu się odważył się na taki krok, a co jeszcze lepsze spodziewają się dziecka. I teraz to ona spochmurniała. Nie wiedzieć czemu przypomniał się jej Sasuke. Dobrze widziała, że nie może się niczego specjalnego po nim spodziewać, a jednak, po tych wszystkich latach wciąż coś do niego czuła. Jednakże tym razem postanowiła, że mu o tym nie powie. Nie ma zamiaru znowu się ośmieszać. Pasują jej ich obecne relacje i nie chce ich zmieniać. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Jaki kulturalny ...
 - Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale Haruno Sakura musi ze mną iść. - Odparła brunetka opierając się o drzwi.
 - Nie ma ...
 - Wystarczy Naruto. Nie ma sensu się upierać. Nawet, gdybym się im przeciwstawiła, to i tak prędzej czy później by mnie wzięli, więc poczekaj tu chwilę. Zaraz wrócę. - Odparła posyłając mu smutny uśmieszek. Mówiąc szczerze, nie była pewna nawet, czy przeżyje to co ją czeka. Ale nie pokazując tego po sobie ruszyła posłusznie za brunetką.
 - Nie martw się przeżyjesz. Nie zamierzam zmieniać twojej przeszłości, nawet jeżeli te dzieciaki mnie wkurzają ... - Odparła obojętnie. Pięknie! Nie wiedzieć czemu ta dziewczyna znała jej przyszłość. Jednakże powiedziała coś istotnego! Będzie miała dzieci! Czyli nie umrze w samotności, żałując, że w nikim innym się nie zakochała. Czyli istnieje jakaś szansa na szczęśliwy koniec jej podróży. - Przynajmniej na pewno nie ja zamierzam ją zmienić ... - I nagle wszystkie jej wizje o przyszłości pękły niczym bańka mydlana ...
 - No w końcu! - Odezwał się dobrze jej znany głos Madary. Stał tak przed drzwiami do których zapewne miała za chwilę wejść. - Zapraszam drogie panie. - Odparł otwierając drzwi  wpuszczając je do środka, sam natomiast wszedł ostatni i zamknął szczelnie drzwi upewniając się, że nieproszony gość wejdzie przez nie. Jednakże niezbyt ją to interesowało uwagę jej zwróciła potężna drewniana rzeźba stojąca w pomieszczeniu z otwartymi dziesięcioma oczami i próbująca się wydostać z potężnych łańcuchów za wszelką cenę. Przez chwilę zrobiło jej się żal, jednakże widząc wielki stół, do którego można przykuć czyjeś kończyny. Szybko zapomniała dzięki temu o bestii i zaczęła się modlić, aby nic złego się jej nie przydarzyło i dożyła spokojnej starości. Zabawne jest jednak się modlić, aby nic złego ci się nie stało, kiedy jesteś przytrzymywany w kryjówce wroga, który cie prowadzi do stołu, przy którym może torturować do woli.
 - Kładź się grzecznie. - Odparła spokojnie brunetka bacznie obserwując każdy krok zielonookiej, która posłusznie wykonała polecenie. Oczywiście jak się spodziewała, zabójczyni przymięła ją szczelnie do mebla. Po ukończeniu czynności stanęła wraz z Madarą po przeciwnych stronach stołu i wymienili spojrzenia.
 - Zaczynamy technikę pieczętowania. - Odparł mężczyzna.

***
Dziewczynka zaczęła z zawrotną szybkością atakować mężczyznę, wyrządzając mu głębokie rany i duże siniaki. Białowłosy jednak nie dawał za wygraną i również odbierał jej ataki, jednakże z znacznie mniejszym skutkiem niż dziewczyna. Nagle skumulował większość swojej pozostałej chakry w prawej dłoni i już miał nią uderzyć różowowłosą, jednakże ta w odpowiednim momencie znikła i pojawiła się za nim.
 - To już chyba nie będzie ci potrzebne. - Odparła, po czym bez jakiegoś wielkiego wysiłku złamała mu rękę. Mężczyzna nie dowierzając spojrzał na dziecko. Jednakże nie mógł tego na długo zrobić, ponieważ ta znowu znikła i coś przygniotło z niewyobrażalną siłą do ziemi. Dziewczynka spojrzała na niego triumfalnie i zaczęła mu łamać resztę kończyn, a kiedy skończyła wyrwała mu z ręki katanę wstała i odwróciła się do stojących towarzyszy i podbiegła do brata, a raczej lisa w fioletowej zbroi. Stojąc przed nim wystawiła rękę, w której trzymała miecz przed siebie i odparła obojętnie. - Twoja kolej Kurama. Po złamaniu tego powinniśmy móc iść dalej. - Lis ostrożnie wziął broń i zgniótł ją jednym ruchem dłoni/łapy na małe kawałeczki, co spowodowało, że ogromne wrota nagle się otworzyły. Bruneci widząc to wyłączyli technikę i dołączyli do Itachiego oraz Yuki, którzy bacznie obserwowali ruchy dziewczynki. Kociouszy widząc to odwrócił się w stronę siostry i odparł lodowatym głosem.
 - Możesz już jej przekazać, że po wszystkim i ma wrócić. - Różowowłosa lekko się uśmiechnęła na te słowa.
 - Jak zawsze miło z tobą gadać. - Słysząc to chłopiec tylko prychnął i szybkim ruchem złapał mdlejącą siostrę.
 - Nie powinnaś go wzywać ... dalibyśmy radę nawet i bez jego pomocy. - Szepnął prawie niesłyszalnie i wziął ją na barana, po czym ruszył w stronę drużyny, która czekała na nich przed wyjściem.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział trochę krótkawy i dość szybko go pokonali, ale musiałam się streszczać z akcją, jeśli chcę wszystko napisać według planu.

Rozdział 13. Labirynt czasoprzestrzenny cz. 1

Szli przez dłuższy czas w ciszy za małym brunetem, który co jakiś czas węszył i nadsłuchiwał swoimi kocimi uszami. Nikt z całej 4 nie ośmielił się nawet odezwać po tym co się niedawno wydarzyło. Wszyscy byli zbyt wstrząśnięci, aby zadać jakiekolwiek pytanie. No właśnie wszyscy oprócz małej Luny, która już dawno przywykła do tej techniki brata. Jednakże obawiała się, że po odkryciu tego mogą się pojawić pewne komplikacje, o których nawet nie wolała myśleć. W pewnym momencie chłopak gwałtownie przystanął i naprężył wszystkie mięśnie.
 - Mam dla was dobrą i złą wiadomość, którą wolicie najpierw usłyszeć? - Spytał się z lekkim przerażeniem w głosie nawet się do nich nie odwracając.
 - Dobrą. - Odparła bez wahania różowołosa.
 - Znalazłem prawdopodobnie wyjście z tego kamiennego labiryntu. - Odparł z wymuszonym uśmiechem odwracając się w stronę towarzyszy.
 - No dobrze, a ta zła wiadomość? - Spytała zaciekawiona Yuki.
 - Pilnuje go bardzo potężny przeciwnik. - Westchnął na te słowa.
 - Jak daleko się znajduje? - Spytał się poważniej Itachi.
 - Zaraz za tym zakrętem. - Odparł wskazując palcem w lewy zakręt. Wszyscy spojrzeli na siebie zdziwieni, że jeszcze się nie pojawił, ale szybko doszli do wniosku, że nie będzie nimi zbytnio zainteresowany, do póki do niego nie podejdą, a raczej tego co strzeże. Kiwnęli porozumiewawczo głowami i ruszyli w stronę zakrętu, który przesądzi o ich dalszym życiu. Po chwili ukazał im się ogromny człowiek z lisią maską na twarzy, ubrany był w czarny płaszcz zasłaniający prawie całe jego ciało, prócz jego bosych stóp i skrawków szarych spodni wystających spod płaszcza. Włosy miał zaś koloru białego spięte w wysokiego kucyka. W sumie z wyglądu niczym nie przypominał potwora, o którym mówiła zabójczyni. Gdy tylko zauważył nadchodzącą drużynę wstał z pozycji klęczącej i poczekał cierpliwie, aż podejdą wystarczająco blisko. Stali tak przez chwilę w milczeniu czując, że ,,potwór" się im bacznie przygląda.
 - Słucham. - Odparł krótko lodowatym głosem bez wzruszenia.
 - Chcielibyśmy przejść przez tą bramę. - Odparł takim samym tonem kociouszy.
 - Najpierw musicie mnie pokonać. - Odparł beznamiętnie strażnik bramy.
 - To akurat żadna nowość. - Westchnął chłopak. I rzucił w niego kunaiem, który odbił się w powietrzu tuż przed maską przeciwnika. - Ukryta broń? - Zaśmiał się lekko.
 - Nie lubię grać nie fer, więc specjalnie zniżę się do waszego poziomu, aby wyrównać szanse. - Odparł spokojnie i po tych słowach gwałtownie zaczął się kurczyć, przybierając w miarę ludzki wzrost. - Możecie mnie atakować kiedy tylko chcecie, w przeciwieństwie do jednego z moich braci nie obchodzicie mnie zbytnio, do puki mnie nie zaatakujecie i będziecie próbować przejść przez bramę. - Powiedział tym swoim przerażająco spokojnym głosem.
 - Wspaniale! Czyli masz braci. - Powiedziała z wymuszonym uśmiechem brunetka widocznie zirytowana faktem, iż została uwięziona w labiryncie, gdzie będzie musiała pokonać pana lisią maskę i jego braci. Po chwili aktywowała swojego sharingana i zaczęła błyskawicznie atakować białowłosego, którego nawet nie drasnęła, nie mówiąc już o tym, że nie mogła nawet z pomocą sharingana wykryć, ani tym bardziej wyczuć jego ukrytej broni. Po chwili odpuściła sobie samotnej walki z przeciwnikiem, więc ruszyła w stronę braci i dzieciaków, które z uwagą się przyglądały ruchom przeciwnika.
 - Potrzebny nam jest dobry i solidnie przemyślany plan. - Westchnął lekko najstarszy z rodzeństwa. Po tych słowach zaczęli spoglądać na siebie wyczekująco, aż ktoś wymyśli jakiś naprawdę skuteczny i dobry plan.
 - Sądząc po jego ruchach i wyglądzie jest to samuraj. Ma ukryty miecz, nie wiadomo jakiej długości, co zdecydowanie utrudnia nam zadanie ... - Zaczęła na głos analizować przeciwnika różowowłosa. - ... sądzę, że jest to jego ostateczna broń, którą posiada. - Powiedziała pewnie. Ale ta informacja w żadnym wypadku nie pocieszyła bohaterów. Mięli przed sobą potężnego przeciwnika, który posiadał miecz nieznanej nam długości, a żeby było śmieszniej Uchiha nawet za pomocą sharingana nie potrafili określić jego rozmiaru.
 - Ma ktoś jakiś plan? - Spytał spokojnie kociouszy.
 - Na początek wypadałoby zobaczyć z czym się mierzymy. - Odparła spokojnie różowowłosa i zaczęła wykonywać pieczęć. - TECHNIKA PRZYWOŁANIA! - Krzyknęła i z kłębi dymu wyłonił się krwawoczerwony miecz.  - A w tym pomoże nam to cacuszko. - Zaśmiała się lekko dziewczynka mierząc przy tym przeciwnika morderczym wzrokiem. - Potrzebuję kogoś kto zajmie go do puki nie przedostanę się do jego rękojeści. - Odparła porozumiewawczo spoglądając na najstarszego z Uchihów wiedząc o jego technice iluzji. Zaś on tylko jej skinął i ruszył w stronę przeciwnika.
 - Na mój znak ... - odparł cicho i aktywował technikę w mgnieniu oka - ... teraz! - Krzyknął i w tym samym czasie mała dziewczynka znalazła się w zawrotnej prędkości przy dłoniach lisa.
 - Wchłoń mą krew ... - szepnęła i ugryzła się w palec, tak mocno, że po chwili zaczął obficie krwawić i rozmazała ją na całej długości czerwonego miecza - ... i ukaż mi to co ukryte! - Krzyknęła i zaczęła biec wzdłuż długości miecza przeciwnika, zostawiając na nim czerwoną obwódkę, która powoli rozprzestrzeniała się na całą grubość miecza, a gdy tylko skończyła ukazał się im długa (ok metr 80) krwista katana. I w tym samym momencie, kiedy dziewczyna odskoczyła do drużyny, przeciwnik się uwolnił wyraźnie zdenerwowany faktem odkrycia jego miecza.
 - Widocznie, chyba muszę was wziąć na poważnie, bo zaczynacie mnie już powoli denerwować. - Odparł i uwolnił swój miecz z techniki. - Może najpierw się wam przedstawię. Nazywam się Kūki (powietrze), jeden z legendarnych braci 4 żywiołów, a wy właśnie wywołaliście huragan.

***
Po uwięzieniu rodziny Uchihów w swojej ulubionej technice, zaczęła szybkim krokiem wracać w stronę kryjówki. Jeśli się pospieszy, szybciej zakończą technikę i będzie mogła w spokoju otrzymać należytą wypłatę. Jednakże kiedy znalazła się w jej środku wyczuła wyraźnie, że Tobi zaczął kończyć swój rytuał, może to i nawet dla niej lepiej. Powolnym krokiem weszła do sali, gdzie znajdował się wielki drewniany pojemnik, w którym zostały umieszczone już 8 besti, a za chwilę będzie ich, już w komplecie 9.
 - Pozbyłaś się intruzów? - Spytał spokojnie.
 - Taaa ... - odparła masując się po karku - uwięziłam ich w moim labiryncie. Nie mają praktycznie, żadnych szans na wydostanie się z niego. - Odparła pewna swojej techniki.
 - I bardzo dobrze, a teraz pomóż mi skończyć tą robotę. - Oparł oschle, widocznie zdenerwowany tak długim czasem wchłaniania 9-ogoniastego. Brunetka westchnęła i wskoczyła na odpowiednie miejsce i zaczęła kończyć technikę.

***
Tym czasem różowowłosa właśnie zaczęła powoli odzyskiwać przytomność i otwierać oczy, gdy przed nimi miała rozmazany błękitny kolor. Jednakże z czasem zaczął on przybierać kształt oczu.
 - No wreszcie. - Odezwał się właściciel, a właściwie to właścicielka oczu. - Wiesz jak ty głęboko śpisz? - Jęknęła dziewczyny odsuwając się tak, aby Haruno mogła ją widzieć w całej okazałości.
 - Czego chcesz? - Syknęła zielonooka prostując się.
 - Nic szczególnego. - Powiedziała i podniosła zza pleców ciało nieprzytomnego Naruto, co całkowicie zamurowało dziewczynę.
 - Czy on ... - Zdołała tylko wyszeptać prawie niesłyszalnie różowowłosa.
 - Żyje ... chyba ... prawie ... - zaczęła się cały czas poprawiać brunetka - w każdym razie, jeszcze, ale ledwo dycha. Przed chwilą został z niego wyciągnięty Kyuubi, więc jak się nie pospieszysz to zginie. - Westchnęła lekko błękitnooka rzucając chłopaka pod nogi Haruno, która odruchowo uaktywniła swoją chakrę i zaczęła leczyć blondyna. Podczas, gdy zabójczyni usiadła na przeciwko niej i z uwagą patrzyła się na poczynania dziewczyny. Jednakże widząc, że zielonooka niezbyt sobie radzi w końcu jęknęła. - Nie tak. W taki sposób go nigdy nie uratujesz.
 - A masz jakiś inny pomysł?! - Fuknęła zła dziewczyna.
 - Mam. - Odparła krótko brunetka.
 - A tak w ogóle to niby czemu mu pomagasz? - Spytała badawczo spoglądając na wroga, próbując rozszyfrować myśli brunetki.
 - Powiedzmy, że mam w tym mały interes. - Westchnęła dziewczyna. - A teraz przejdźmy do rzeczy. - Powiedziała lekko się podnosząc i wskazała palcem na kratkę piersiową zdziwionej Sakury. - Wisiorek, który wisi na twojej szyi może ci w duży sposób pomóc. - Po tych słowach różowowłosa ostrożnie wyciągnęła błękitne serduszko.
 - Skąd wiesz o nim? - Zadała kolejne pytanie mierząc wzrokiem dziewczynę.
 - Substancja znajdująca się w nim może przywrócić do życia świeżo umarłą osobę lub na skraju śmierci. - Odarła wskazując na nieprzytomnego Uzumakiego. - Wystarczy wlać mu KROPELKĘ do ust i po 24h powinien się obudzić, jednakże jeśli wlejesz więcej zamieni się w żywego zombie jak z horrorów, tyle że z jego siłą i charką, jaką posiada może być nieciekawie. - Zakończyła swój monolog.
 - Skąd pewność, że mnie nie oszukujesz?
 - To już zależy od ciebie, czy mi uwierzysz. - Odparła i położyła się na łóżku, robiąc dziewczynie więcej przestrzeni. Po krótkim namyśle zielonooka postanowiła, że nie ma co tracić i ostrożnie wlała przyjacielowi do ust kropelkę niebieskiego płynu. Ze smutnym wzrokiem spoglądała na bladą twarz Uzumakiego, która w ogóle się nie zmieniła.
 - Co zamierzacie teraz zrobić?
 - Cóż wkrótce się dowiesz ... - Odparła oglądając swoje paznokcie.
 - I tak niedługo się stąd uwolnię i wtedy mnie popamiętacie! - Krzyknęła pewna siebie mordując wzrokiem dziewczynę, która zachowywała się jakby była u siebie. A może i była?
 - O jakie to słodkie! Liczysz na swoich przyjaciół! - Zaśmiała się lekceważąco brunetka. - Wiesz coś ci powiem. Twoja kochana drużyna Akatsuki szuka cię teraz po lesie, jak jakaś banda szaleńców, przyjaciele z wioski są pewni, że jesteś na misji, a twoja kochana rodzinka Uchiha tkwi aktualnie w moim labiryncie i naprawdę wierzy w to, że się uwolnią i zdołają cię uratować! - Spojrzała triumfalnie na Haruno, która była zbyt oszołomiona i zła, żeby cokolwiek powiedzieć. - No cóż, ja sobie już pójdę, a ty sobie tu posiedź i nie próbuj żadnych sztuczek, bo inaczej to lwiątko cię rozszarpie na kawałki. - Odparła wykonując technikę przyzwania i z chmur wyłonił się małe, białe  i puchate lwiątko, które spoglądało z uwielbieniem na niebieskooką. - Pilnuj ją Leo. - Powiedziała czule głaskając zwierzaczka po główce. I po chwili wyszła z pomieszczenia, zostawiając dziewczynę samą ze zwierzaczkiem, które z cierpliwością przyglądało się różowowłosej, która skuliła się bezradna na łóżku i przyglądała się nieprzytomnemu Uzumakiemu.
 - Co ja teraz zrobię? - Spytała zasypiając od nadmiaru emocji, nie zauważając nawet, że zabójczyni zablokowała jej tak dopływ chakry, aby nie mogła jej używać.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Powróciłam! Pechowa 13 po raz kolejny! xD Rozdział jak dla mnie wyszedł taki sobie, ale jakoś nie mogłam więcej wydusić

piątek, 12 czerwca 2015

Rozdział 12. Prawdziwy wygląd płatnej zabójczyni i pułapka

######################SPECJALNA-DEDYKACJA-DLA-ZOZOL#######################

W lesie nieopodal wioski już od dłuższego czasu krążyła drużyna mężczyzn w czarnych pelerynach z czerwonymi chmurami, nieustannie rozglądając się na wszystkie strony i krzycząc tylko jedno słowo ,,Sakura". No tak ... zaraz po tym jak tylko się obudzili pierwsze co to zaczęli szukać dziewczyny. Niestety było to trudne, ponieważ porywać idealnie zatarł za sobą ślady i ukrył swoją i dziewczyny obecność, co utrudnia zadanie nawet słynnej drużynie Akatsuki.
 - Do czego się zniżyliśmy ... - Szepnął zły Sasori. - Słynne na cały świat Akatsuki nie może znaleźć zwykłej dziewczyny ...
 - Nie takiej zwykłej, skoro jakiś sposobem oczarowała naszego małego Sasuke. - Zaśmiał się Deidara.
 - Nie czas teraz na żarty.
 - Wiem, wiem ... - Odparł i zobaczył na pozostałych towarzyszy, którzy zamiast narzekać skoncentrowani kumulowali całą chakrę, aby namierzyć dziewczynę. Nagle pomarańczowowłosy zaczął kierować się na północ z dużą szybkością, podczas gdy pozostali udali się tuż za nim. Nagle po długiej wędrówce natknęli się na zakapturzoną osobę. Stojącą spokojnie na polanie, gdy drużyna Akastsuki z niepokojem otoczyła ją. Czuć było na kilometr, że to nie jest zwykły przechodzień. Posiadała ta postać za dużą i niepokojącą ilość chakry.
 - Dzień dobry, szukają panowie czegoś? - Spytał spokojny damski głos spod kaptura.
 - Nie powinno cię to obchodzić. Powiedz lepiej co tu taka osoba jak ty robi? - Powiedział groźnie zirytowany ciągłym szukaniem czerwonowłosy.
 - Jaki niegrzeczny ... - Zaśmiała się. - Cóż uznajmy, że tylko tędy przechodzę. - Powiedziała z nieschodzącym uśmieszkiem na ustach.
 - Jakoś ciężko mi w to uwierzyć, żeby osoba z tak silną chakrą, którą nigdy nie czułem w Konoha, po prostu sobie tutaj spacerowała.
 - Ech wygląda na to, że mi nie odpuścicie ... - Westchnęła i nagle zniknęła. Ku zdziwieniu mężczyzn bez żadnego śladu. Zdziwieni i zaniepokojeniu zaczęli szybko kierować się w stronę wioski, kiedy nagle wpadli niespodziewanie na drużynę, która widocznie ich nie zdziwiła.
 - Co wy tu robicie? - Spytał zdziwiony niebieskoskóry.
 - To chyba nasz tekst. - Odparł zły młody brunet.
 - Więc jednak mama została uprowadzona ... - Westchnęła dziewczynka.
 - Co te kurduple tu robią? - Spytał blondyn patrząc na Uchihów jak na idiotów.
 - Hej! Może i jesteśmy mali, ale zapewnia ci, że skopaliśmy duży dużo silniejszym ninja niż ty. - Krzyknął zły ogoniasty.
 - Jakoś ciężko i w to uwierzyć. - Zaśmiał się.
 - Naprawdę ci do żartów, kiedy Sakura została porwana?! - Krzyknął na skraju wytrzymałości brunet.
 - Spokojnie, spokojnie. Mamy większe zmartwienia ... - gdy tylko to powiedział Sasuke już miał mu przywalić z pięści, ale szybko się powstrzymał, ponieważ nie chciał tracić energii na takiego idiotę, jak sam Deidara.
 - Niby jakie? - Spytała zaciekawiona brunetka.
 - Nieopodal wioski kręciła się tajemnicza kobieta z bardzo dużym pokładem energii. - Odparł spokojnie Sasori.
 - To dość niepokojące ... - Zamyślił się Itachi. - ... nie powinniśmy tego ignorować. Zajmijcie się tym chłopaki. - Powiedział patrząc na nich porozumiewawczo.
 - Właśnie mieliśmy taki zamiar. - Zaśmiał się chłopak z kosą.
 - W takim razie spotkamy się później. - Powiedział i drużyny natychmiastowo się rozeszły. Biegnąc w ciszy różowowłosa dziewczynka starała się szybko wylicz ile czasu zostało im do kolejnych niezbyt dobrych wydarzeń, o których wiedziała tylko ona i jej brat, zaś im więcej ich sobie przypominała błagała w myślach, aby tylko zdążyli na czas przybiec do ich kryjówki. Spojrzała lekko na bruneta  z kocimi uszami biegnącego tuż obok niej. Jego wzrok był utkwiony w martwy punkt na wprost niego. Mimo jego stalowej twarzy wiedziała, że też martwił się o powodzenie ich misji. Jednak jedyne co im dodawało otuchy to myśl, że jeśli uratują rodziców, to będą mogli z nimi spędzić więcej czasu niż do tej pory.

***
Spod dymu wyłoniła się na dachu kobieta z kapturem na głowie, stała tak spokojnie spoglądając w stronę okna mieszkania Uzumakich, gdzie obecnie panowało wielkie poruszenie z powodu ciąży granatowłosej, o której dowiedzieli się zaledwie parę minut temu. Dziewczyna uśmiechnęła się mimowolnie widząc uśmiechnięte twarzy przyszłych rodziców.
 - A więc cieszyli się tak samo, jak na wieść o przyjściu na świat młodego. - Zaśmiała się wspominając tamten dzień z dalekiej przeszłości. Postanowiła poczekać jednak przez jakiś czas, aż jej cel zostanie całkowicie sam, ale widząc iż nie zamierza przez jeszcze długi czas ruszać się z domu, postanowiła usiąść swobodnie na dachu i przyglądać się z uwagą poczynaniom chłopaka. I pewnie posiedziała, by tak bardzo długo, gdyby nie to, że jej nadajnik w uchu zaczął piszczeć, co oznaczało, że jej obecny ,,szef" zaczął się niecierpliwić i każe jej się szybko zbierać. Zła lekko zaczęła chwilę myśleć, jak wygonić bestię z jej ,,kryjówki", aż wpadła szybko na pewien pomysł. Wykonała szybko pieczęć i przybrała formę samego ojca Hinaty Hyuugi, na którą można chyba już obecnie mówić Uzumaki. W stając ze swojego miejsca postarała szybko przybrać kamienną twarz i ruszyła na swoje polowanie. Cichym krokiem stanęła przed drzwiami i zapukała nimi tak mocno, jak sobie wyobrażała złego mężczyznę. Po paru sekundach powolutku i spokojnie otworzyła nieśmiała granatowłosa.
 - S-słucham ... TATA?! - Krzyknęła zdziwiona dziewczyna nie mając pojęcia o tym, że tak na prawdę stała przed nią poszukiwana zabójczyni.
 - Co jest Hinata-chan? - Spytał rozweselony jak zwykle blondyn wychylając się zza pleców dziewczyny. - O dzień dobry panu.
 - Uzumaki Naruto, chyba mamy do pogadania! - Krzyknęła prawie, że dziewczyna próbując przybrać jak najlepszy efekt i najwidoczniej poskutkowało, ponieważ blondyn dostał, aż gęsiej skórki.
 - H-hai! - Odpowiedział lekko przerażony. Po tych słowach zaczęli się kierować w stronę ulubionego miejsca brunetki - starej polany niedaleko on wioski, zostawiając lekko oszołomioną białooką samą. Kiedy jeszcze w niej mieszkała uwielbiała na nią przychodzić, ponieważ tylko tam mogła się odprężyć i potrenować w ciszy i skupieniu, z dala od ludzi. Kiedy tylko dotarli na miejsce niebieskooki zaczął się jąkać.
 - J-ja chyba wiem, czemu chce pan ze mną porozmawiać. - Odparł nie spoglądając mężczyźnie (kobiecie) w oczy. Widać było wyraźnie, iż trochę się go boi.
 - Ach tak? - Odparł zaciekawiony, a jednak nie zmieniając tonu głosu.
 - T-tak. I chcę od razu powiedzieć, że nie musi się pan martwić o Hinatę i dziecko. Zamierzam się nimi opiekować jak najlepiej! - Powiedział już pewniej.
 - Cieszę się, że wstępną rozmowę mamy już za sobą.
 - A tak w ogóle to skąd pan wiedział o ciąży? - Spytał lekko zdziwiony chłopak.
 - Nie mogę ci powiedzieć musiałbym cię zabić. - Powiedział z morderczym wzrokiem, na do chłopak z przerażoną miną lekko się odsunął. - Spokojnie żartuję. - Zaśmiał się. - Tak naprawdę to ... - Przerwała na chwilę zastanawiając się czy nie wyczuwa czasem kogoś chakry. Było by wielkim błędem, gdyby ktoś ją namierzył. Może i było jej to obojętne, ale z pewnością gdyby tak się stało, znacznie utrudniło by jej to pracę.
 - Tak? - Spytał lekko znudzony czekaniem chłopak. Jednakże mężczyzna nic nie odpowiedział, za bardzo był skupiony na namierzaniu, lecz gdy tylko się już upewniła na sto procent. Odskoczyła na parę metrów.
 - Tak naprawdę to jestem tu z innego powodu. - Widząc zdezorientowanie w oczach ,,zwierzyny" szybko wróciła do swojej pierwotnej postaci. - Jestem tu, aby cię sprowadzić do mojego szefa. - Uśmiechnęła się złowrogo i szybko wykonała pieczęć przywołując jej towarzysza. - Resztę zostawiam tobie Leo. - Powiedziała siadając po turecku.
 - Ale wisisz mi jedną porcję mojego ulubionego dania! - Odparł zły lew, któremu nigdy się nie podobało, że dziewczyna czasem wysługiwała się nim, zamiast sama walczyć.
 - Jak tam chcesz, ale się pospiesz. - Odparła pisząc coś na małym papierze. Zwierzę lekko westchnęło i zaczęło z ogromną prędkością atakować dziewięcioogoniastego, który nawet nie miał chwili na kontratak i obronę przed atakami. Po chwili padł z wycieńczenia i  ilości zadanych mu ran. - Ooo nie musiałeś go aż tak pokiereszować. - Powiedziała z udawanym żalem wysyłając, gdzieś jej kruka pocztowego. Po czym podeszła do nie przytomnego chłopaka. - Ohayo Kurana-kun. Dawno się nie widzieliśmy, choć w sumie to ty obecnie mnie nawet nie znasz. - Zaśmiała się i położyła blondyna na plecach lwa, tak jak to już zrobiła wcześniej z różowowłosą. Zwierzę wiedziało, bez żadnych słów, gdzie ma się obecnie udać, więc ruszyło z zawrotną prędkością w stronę kryjówki Akatsuki. Po drodze wymijając jaką grupkę ninja, których znała już od bardzo dawna, jednakże nie zamierzała się zatrzymywać, burknęła tylko zła ,,cholera, czy te dzieciaki zawsze muszą się gdzieś wtrącać?". Po dotarciu do siedziby Madary, zastała go osobiście w drzwiach.
 - Co tak długo? - Spytał chłodnym głosem.
 - Napotkałam parę przeszkód po drodze. - Odparła ściągając nieprzytomnego z ciała jej ulubionego zwierzaka. - Dziękuję ci Leo, możesz już wracać. - Uśmiechnęła się łagodnie, po czym po kocie został już tylko dym. - Masz to co chciałeś.
 - Mam nadzieję, że żywy? - Odparł z bacznym spojrzeniem.
 - Tak, tak ... - Odparła obojętnie rzucając chłopaka prosto pod nogi bruneta.
 - I bardzo dobrze. Po tym jak wcześniej zdobyłaś dla mnie dziesięcioogoniastego, mogę w końcu dokończyć rytuał. - Zaśmiał się złowieszczo. - A teraz ruszaj na kolejne zadanie.
 - Niby jakie?! - Spytała zła, nie mogąc spokojnie odpocząć, chociaż domyślała się o co mu chodzi.
 - Użyj swojej sekretnej techniki, tak aby mi nie przeszkadzała ta głupia drużyna ninja, która tu zmierza. Dziewczyna lekko westchnęła i natychmiastowo ruszyła w stronę chwilę temu wyminiętej drużyny. Biegnąc tak przez las, obmyślała wszystkie za i przeciw planowi Madary, jednakże wszystko schodziło do jednego punktu widzenia: jest dobrze do puki solidnie płaci. Nagle wyczuła iż drużyna się zatrzymała, musieli zrobić mały postój, ponieważ bardzo dobrze ukryła swoją tożsamość, nawet tak, aby sharingan jej nie wykrył. Przystanęła na pobliskim drzewie i ugryzła mocno swój palec, tak aby krew się lekko puściła. Następnie zaczęła wykonywać szereg pieczęci, aż w końcu mocno uderzyła dłonią o pień.
 - SEKRETNA TECHNIKA: UWIĘZIENIE CZASOPRZESTRZENNE! - Krzyknęła głośno i po chwili wylądowała na jednej ze ścian wielkiego i ciemnego labiryntu, zaś drużyna Uchihów w samym środku  niego. Zdziwieni i zaskoczeni spojrzeli na dziewczynę. Ta zaś się lekko uśmiechnęła i zdjęła swój płaszcz ukazując swoją prawdziwą postać. Miała ona zaś długie czarne włosy w lekkim nieładzie, błękitne niczym morze oczy, a ubrana zaś była w granatowy strój. - Witajcie w moim labiryncie czasoprzestrzennym! - Powiedziała rozkładając ręce. - Jeśli myśleliście, że tak łatwo się dostaniecie do ,,naszej" kryjówki, to się grubo mylicie. Aby się wydostać z niego musicie znaleźć wyjście, jednakże musicie się też liczyć z tym, iż w tym labiryncie umieściła wszystkie moje potwory. Będę czekała przy samym wyjściu, jeśli uda wam się mnie pokonać przejdziecie dalej, jeśli zaś przegracie będzie mieć do wyboru tylko 3 opcje! Ale dowiecie się o nich przy samej mecie. Tak więc do zobaczyska! - Krzyknęła śmiejąc się i już miała odejść, jednakże pewien głos ją zatrzymał.
 - Poczekaj chwilę Ayano! - Krzyknęła różowowłosa. Nagle brunetka spochmurniała.
 - NIE NAZYWAJ MNIE TAK! Porzuciłam to imię już dobre parę lat temu! Teraz jestem już bezimienna!
 - Ale dla mnie i twoich rodziców zawsze tak będziesz się nazywać! Chcę tylko, żebyś wiedziała, iż Hokage-sama juz dawno ci wybaczył i ma nadzieję, iż jednak zmienisz zdanie i wrócisz do nas! - Mówiła smutnym głosem dziewczynka.
 - To możesz mu przekazać, iż trochę jeszcze sobie poczeka! - Powiedziała i zniknęła niebieskooka.
 - Nie mogę uwierzyć, że się tak zmieniła ... - Wyszeptała zrozpaczona.
 - Znałaś  ją wcześniej? - Spytał zdziwiony Sasuke.
 - Była jej mentorką. - Powiedział przygnębiony ogoniasty, podczas gdy Yuuki przytuliła dziecko do siebie próbując jej dodać  otuchy i pocieszyć.
 - Nie chcę wam przeszkadzać, ale mamy towarzystwo. - Powiedział nagle Itachi patrząc na dwa wielkie pająki uzbrojone w metolowe zbroje. Sądząc po tym jak szybko biegły w ich stronę, śliniąc się można było przyznać, że nie mają dobrych zamiarów. Nagle mały Rin wyskoczył przed wszystkich i zaczął wykonywać pieczęcie.
 - SEKRETNA TECHNIKA: WIELKA KULA BIJUU!! - Krzyknął i w mgnieniu oka stworzył wielką kulę w stylu ogoniastych bestii i wymierzył ją w stronę przeciwników, dzięki czemu nie zostało po nich nawet pyłu.
 - Ale jak ... - Zaczęła zdziwiona brunetka.
 - Nie czas na wyjaśnienia musimy  uratować mamę! - Krzyknął i zaczął biec co jakiś czas próbując złapać trop.
 ,,- Ej młody myślałem, że nie mamy ujawniać swojej prawdziwej tożsamości! - Krzyknęła bestia w postaci lisa. 
 - Doskonale sobie zdaję z tego sprawę, ale nie miałem wyjścia, gdybym tego nie zrobił, już byśmy leżeli trupem. - Odparł klęcząc w środku koła.
 - Powinieneś być ostrożniejszy, im mniej wiedzą tym lepiej. - Odparła niebieska dwuogoniasta kocica. 
 - Cóż stało się, co się miało stać. - Odparł spokojnie pięcioogoniasty, krzyżując ręce.
 - W razie czego, możesz na nas liczyć młody. - Powiedziała przyjaźnie bestia w kształcie ślimaka. 
 - Dobrze, dzięki za troskę. - Uśmiechnął się szeroko chłopak".
 CIĄG DALSZY NASTĄPI ...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za tyle czasu, bez postu, ale naprawdę miałam straszny brak weny, przez co ten rozdział ... wyszedł jaki wyszedł. Ale naprawdę strasznie chciałabym podziękować Zozol, która dała mi do świadomości ile to już czasu nie pisałam i o tym, że wciąż są czytelnicy, którzy czekają na nowe rozdziały. Także, dla tych którym się znudziło czekanie, a nie mogą się doczekać z niecierpliwością na nowy rozdział, polecam też przeczytać moje inne blogi, które są wyświetlone na samej górze.  Co do rozdziału wyszedł mi strasznie krótki, ale dalszą akcję chcę zostawić na nowy rozdział, który napisze moja kochana Neko Utaite (96Neko). Myślę, że zostało rozwiane większość waszych wątpliwości i przybyły nowe, co do naszej zabójczyni i zdolnościach naszego Rina-kuna. Pozostaje tylko pytanie, czy nasza Luna-chan też posiada jakieś specjalne umiejętności, które do tej pory ukrywa lub nie xD. A to już wie tylko tylko ja :3.

Nasza kochana i piękna zabójczyni. Co prawda jest dużo starsza niż na tym arcie xD (OK 16-19 lat, jeszcze nie zdecydowałam)